Wczoraj w czasie jazdy zgasł mi silnik (Kangoo 1.4 82 tyś km.). Przy próbie odpalania silnik wydował jakiś nietypowy dźwiek. Już się nie włączył. Zapakowałem rannego torbacza na lawetę o odwiozłem do mojego sprawdzonego mechanika. Ten nastraszył mnie pokrzywionymi zaworami i ewentualnie jeszcze gorszymi rzeczami
Dzisiaj zparalizowany ze strachu przed ewentualnym kosztem pojechałem zobaczyć jakie są uszkodzenia i ku mojemu zdziwieniu samochód stał już naprawiony przed warsztatem. Okazało się, że dzięki Bogu w głowicy zero uszkodzeń Mech. wymienił mi pasek i napinacz oraz wyregulował zawory za 360 zł z robocizną. A w instrukcji co pisze wyraźnie 120 tyś km. Gdybym serwisował samochód w serwisie to zrobił bym tam niezłe piekło, bo jak się ostatnio pytałem o pasek przy 80 tyś km to śmiali się, czy nie mam na co pieniędzy wydawać