Chce sie podzielic moimi z wrazeniam z serwisem Renault w ostatnich dniach.
Kilka dni temy zaczela mi sie zapalac kontolka swiec zarowycg (1.5 dci, 23 000 km), serwis stwierdzil, ze do wymiany jest kontola wtrysku - naprawili i kazali obserwowac, jak bedzie nie tak mieli wymienic wtyski.
W miedzyczasie musialem pojechac w trase (ok. 1000 km). Serwis stwierdzil, ze nawet z zepsutymi wtryskami mozna jechac. Niestety po przyjezdzie na miejsce zauwazylem, ze zaczal chodzic nierowno na wolnych obrotach. Umowilem sie telefonicznie na wymianie wtryskow na dzisiejszy poranek.
Niestety gdy wracalem do domu - podczas wyprzedania - cos huknelo i samochod stracil moc. W assistance powiedzieli mi, ze moge dojechac do serwisu w Poznaniu. Jechalem 60 km/h i troche jak traktor, ale dojechalem. W serwisie okazalo sie jednak, ze jest on zamkniety i bedzie czynny od wtorku (dlugi weekend). Samochod zostal na parkingu, a ja wrocilem do domu zastepczym.
Dzis dzwonilem, do zerwisu i powiedzieli, ze pekl wezyk do turbiny i jutro beda go robic.
Jeszcze nie wiem, co z wtryskami, bo nie moga go poprawni zdiagnozowac, do chwili naprawienia wezyka.
Mam nadzieje, ze w to bedzie koniec moich przygod (przynajmniej tych nieoczekiwanych) z kangurem.
A moze ktos z Was mial podobne to moch przygody?
Pozdrawiam