Może tak; Cześć!
Nie opowiem całej histroii bo mi się nie chce do tego wszystkiego wracać! 3 tygodnie temu jechałem sobie z dziewczyną do domu. Padający deszcz nie pozwalał na żadny niedzielny wypad, więc postanowiliśmy zmienić miejsce przesiadywania z jej domu na mój. Odległość którą mieliśmy przebyć to zaledwie 4 Km, jednak oboje (jak zawsze) zapieliśmy pasy! Dosłownie 50m, przed znakiem obszaru zabudowanego - miasta do którego jechaliśmy - jakiś *** pierdolowny gówniarz popierdalał swoim złomem (bardzo stare BMW) i.....
Pierwsze co powiedziałem zaraz po czołowym zderzeniu, widząc że mocno krwawi mi lewa ręka, z nogą zakleszczoną gdzieś pomiędzy konsoletą, siedzeniem a drzwiami, było: Nie sądziłem *** że mnie to kiedyś spotka! A jednak... spotkało! Długo opowiadać o złamanej panewce biodrowej i miednicy i dużej dziurze w ręce, o helikopterze którym leciałem do szpitala, o nerwach, bezsilności i furii kiedy dowiedziałem się że sprawdza wypadku wyszedł po dwóch dniach obserwacji ze szpitala do domu, podczas gdy ja zostałem przykłuty do łóżka na 2 miesiące, a do kul na pół roku.
Chcę jednak powiedzieć o czymś innym. W chwili uderzenia mój wspaniały kangoor uratował mi życie. Była w także i moja zasługa. Napinacze pirotechniczne wbiły mnie i moją dziewczynę w siedzenia - już gdyby nie to - ten tekst nigdy nie zostałby napisany. Poduszka, po której z resztą miałem mocno opuchniętą twarz, ocaliła moją czaszkę od kierownicy. Kiedy wyczołgiwałem się z wozu przez dzwi pasażera, nie byłem w stanie zobaczyć zniszczeń wozu, gdyż siła zderzenia (którą szacuję na około 170 km/h) wrzuciła mnie w prawy rów przydrożny, tyłem do kierunku jazdy. Dopiero zdjęcia wozu, które pokazała mi rodzina kilka dni temu sprawiły że zdębiałem - nie sądziłem że z takiego wozu wychodzi się żywym!
Przęślę zdjecia kangoora po czołówce, każdemu kto tylko będzie chciał - po co? A no po to żeby pokazać jakimi wspaniałymi autami jeżdzimy, drodzy klubowicze. I Jak zobaczycie na zdjęciach z mojego prawie nic nie zostało - to jestem pewny że moim następnym autem będzie..... no jak to co?

Pozdrawiam i pamiętaj drogi czytelniku o trzech sprawach!
#1 Zapinaj pasy - bo to kosztuje! 5 sekund na zapięcie i być może spokojną starość o lasce, albo wózek inwalidzki dla szczęściarzy!
#2 Jeśli masz stary samochód, łyse opony, jesteś pierdolonym *** i jeżdzisz tym złomem jak wściekły to SPIERDALAJ *** Z DROGI, BO SWOJĄ BEZ MYŚLNŚCIĄ MOŻESZ KOGOŚ ZABIĆ!
#3 Jeśli masz malucha - to nie zapinaj pasów, mała stłuczka i napewno będziesz jeżdził na wózku do końca życia, a tak... od razu pochowają Cię razem z kaszlakiem do grobu na wieczny odpoczynek!
J E Ź D Z I J Z W Y O B R A Ź N I Ą
Pozdrawia (nadal wśród żywych - ale sam się dziwie jak zobaczyłem zdjęcia) BRADA, Sobótka, Poland!