Witam,
Widzę, że zacząłem wątek, który żyje dalej swymżtwotem. Ale to klawo.
Obiecałem, że będe informował o swych doświadczeniach z jazdy na LPG w moim torbaczu. Zatem to czynię:
Aktualnie przejechane mam 22 000 km na instalacji. Zawory dałem do poluzowania po 10 000 km, tak na wszelki wypadek. Rozbierania od cholery, chcieli wymieniać mnóstwo uszczelek, bo rozebrali pół silnika, aby dorwać się do tych zaworów.
Co do "nerwowej" jazdy na LPG i gaśnięcia, to już wiem co jest. Powiązałem to z zapalającą się kontrolką silnika. Moim zdaniem wszystko zaczyna się w warsztacie montującym gaz. A dokładniej chodzi o bardzo dokładnie i gęste nałożenie punktów kontrolnych mapy wtrysku gazu. Teraz przypominam sobie, że na hamowni mapę "zakończono" na ok. 80km/h. I czym to skutkuje. Otórz podczas długiej trasy, szczególnie na autostradzie, gdy dość długo jade powyżej 100-120km/h, powiedzmy ok 200 km zapala się check engine. Gdzy pojeżdże na benzynie kontrolka gaśnie. Kilka razy miałem już taką przygodę i dopiero teraz na wakacjach załapałem w czym problem. Gdy jeżdżę tak normalnie, bez długich szybkich przejazdów wszystko jest OK. A wystarczy, że jest dłuższa i szybka trasa kontrola się zapala.
Utwierdził mnie w mojej teorii mój śfagier, który ma cytrtnę Cileś tam, też na LPG i też zapaliła się kontrolka. Poradziłem co zrobić i poskutkowało. Mało tego załapał, że też to przytrafiło mu się podczas dłuższej trasy.
Wnioskuję zatem, że gęstość punktów mapy wtrysku na samym początku, przy małych prędkościach też powinna być jak największa, aby autko płynnie wchodziło na obroty.
A co do gaśnięcia na benzynie, to może by tak wymienić filtr paliwa (benzyny)? Tak tylko sobie myślę...
I tyle. Dzięki wszystkim za wytrwałość czytania