No i przyjdzie się z kangoorem rozstać. Objawiła się nieusuwalna wada - jest tylko 5-io osobowy (a takie Doblo ma wersję 7-osobową ;-( ).
Ale obiecałem zapisując się na forum moją historię, więc trochę wspomnień

A było to tak. Spodziewając się trzeciego potomka nie mogłem mieć złudzeń, że się do matiza zmieścimy. Po krótkim zastanowieniu wybór padł na kangoora, tym bardziej, że w rodzinie jeden już był (a jazdy próbne berlingo nie wypadły pomyślnie). Zaczęło się niespieszne poszukiwanie. Natknąłem się w przy salonowym komisie na egzemplarz z symbolicznym przebiegiem 2,5tys i niezłym wyposażeniem. Ale jak to w życiu bywa nic za darmo. Samochód był już 2 letni i trochę (mówiąc oględnie) drogi. Co więcej, pierwszy właściciel wykonał zaraz po nabyciu wywrotkę na zakręcie. Ponieważ dostał odszkodowanie to wziął nowego, a tego salon odkupił, odstawił i wstawił do komisu. Wiem, wiem - było nie było powypadkowy, ale dawali na niego normalne gwarancje jak na nowy (po przejściach zostały mu jedynie pourywane zaczepy półki i brak kilku zaślepek). Ponieważ nie miał homologacji ciężarowej (a jak wieść gminna niesie kangoo to przecież dostawczak) to stał sobie w komisie i chętnych nie było. Chodziłem sobie zatem co parę dni negocjować cenę, ale oferowali jedynie jakieś dywaniki, radio itp. W końcu przyszedł czas i dłużej nie można było czekać, a nic innego się nie trafiało. Z bólem zdecydowaliśmy się wyłożyć kasę. Ale w dniu, w którym miałem udać się po naszego kangoorka, żona nie uprzedzając mnie wyszła do lekarza, zostawiając mnie prawie na cały dzień z przychówkiem. Jak późnym popołudniem podjechaliśmy do komisu, zobaczyliśmy jak sprzedawca przestawia "nasz" samochód i zdejmuje zawieszkę. Okazało się, że pół godziny wcześniej znalazł się kupiec. Cóż było robić... Jakież było moje zdziwienie, gdy przejeżdżając koło salonu niecały miesiąc później znowu zobaczyłem w komisie "naszego" skoczka. Pomyślałem sobie, że jednak musiał być trefny, skoro znowu tu trafił. Jednak po bliższych oględzinach okazało się , że to inny egzemplarz. Poprzedni miał z tyłu klapę, a ten dzielone drzwi. Dalej wyczytałem, że ten jest roczny (zatem jeszcze na gwarancji) ma ok 11tys. przebiegu, jest lepiej wyposażony (m.in. cztery poduszki, a nie dwie oraz schowki lotnicze) i też jest bez homologacji ciężarowej. Cena był prawie taka sama jak poprzedniego, ale ku mojemu zaskoczeniu człowiek sam zaproponował obniżkę, a po negocjacjach dorzucił jeszcze koła zimowe, bagażnik bazowy i parę drobiazgów. Tym razem negocjacje nie trwały długo i staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami kangoora. Smaczku dodaje fakt, że pierwszym właścicielem obu samochodów był ten sam człowiek, pracujący zresztą na tej samej uczelni co ja. Doszedł on do wniosku, że jednak chce mieć klimę, a w serwisie wyliczyli mu, jak dobrze pamiętam, 7 tys. za jej dołożenie (nota bene, za zamontowanie schowków lotniczych chcieli 2 tys. pln). Zdecydował się więc na trzeciego kangoora, a "mojego" zostawił w rozliczeniu. I tak to pokrótce wyglądało.
Szkoda się z nim rozstawać. Dzieci co prawda znalazły rozwiązanie. Mogę im postawić go na podwórku i będą się w nim bawiły w policję (w bagażniku jest więzienie).
Wielu rzeczy będzie brakowało, a najbardziej tej przestrzeni i suwanych drzwi...